Na początku było mi ciężko zaaklimatyzować się w nowej szkole, zwłaszcza nie znając nikogo i wtedy napatoczyła się Ludmiła. Pamiętam do dziś jak wpadła do klasy spóźniona, musiała wtedy usiąść koło mnie. To był początek naszej przyjaźni.
- Ocenisz? - Zapytała. Poparzyłam na nią pytającym wzrokiem. - Metryczkę Verdasa. - Sprostowała.
Przez cały dzisiejszy dzień nie mogę się skupić, moje myśli krążą wokół jednej osoby, Verdasa. Wciąż nie mogę uwierzyć, że w wieku czterech lat został adoptowany. Za każdym razem próbuję wyobrazić sobie Jego, jak małego bezbronnego chłopczyka w domu dziecka. Violetta przestań o tym myśleć, skarciłam się w myślach. Popatrzyłam na książkę, którą niosłam w ręce. Duma i uprzedzenie autorstwa Jane Austen, mojej ulubionej brytyjskiej pisarki.
Zwiedzenie ojczyzny Austen jest moim odwiecznym marzeniem. Z opowiadań babci od strony ojca - która urodziła się w Birmingham - wiem, że Londyn jest magicznym miejscem. To właśnie tam poznała dziadka, to była jej pierwsza prawdziwa i szczera miłość, która trwa po dzień dzisiejszy. Chciałabym zakochać się w jakimś mężczyźnie tak samo jak mama mojego ojca. Żyć z nim do końca swoich dni. Mieć dzieci, dwójkę. Chłopca i dziewczynkę.
Po raz kolejny tego tygodnia poczułam uderzenie ciała o ciało. Moja książka wyleciała mi z rąk i upadła na ziemię. Schyliłam się, aby ją podnieść. Jednakże nie zrobiłam tego sama. Po drugiej stronie. Podniosłam wzrok.
- Znów się spotykamy, panno Castillo. - Ujrzałam Ten olśniewający uśmiech szatyna o szmaragdowych oczach. Zarumieniłam się na słowa wypowiedziane z jego ust. - Co Pani, panno Castillo robi w Seattle dwieście sześćdziesiąt kilometrów od Vancouver? - Zapytał z lekką nutką ironi w głosie. Wyrwałam mu rzecz z dłoni i szybko wrzuciłam do torebki, która jest przewieszona przez moje ramie. - Uzyskam odpowiedź? - Pytał zirytowany. Cicho westchnęłam.
- Przyjechałam wybrać sukienkę na zakończenie, ale jak widać, zamiast niej kupiłam książkę. - Lekko się speszyłam. Sama nie wiem czemu. Może to On na mnie tak działa? Nie, Violetta to nie mężczyzna dla Ciebie. - A Ty? - Znów te przeszywające spojrzenie. Jego kącik ust poszedł lekko do góry.
- Mieszkam i pracuje. - Skwitował ze śmiechem. - W końcu tutaj znajduje się siedziba mojej firmy. - Wskazał na wieżowiec pod drugiej stronie ulicy, tuż za parkiem w którym jesteśmy. - Jak już tu jesteś może się przejdziemy? - Zapytał chłodnym głosem. Co z tym człowiekiem jest? Raz inny, drugi raz inny, rozumiem ciężkie dni, no, ale, że zmiana co kilka minut? - To jak? - Kolejna wypowiedź i kolejna strona Verdasa. Co z nim jest? Nie rozumiem Go, jest taki tajemniczy.
- Chętnie. - Burknęłam pod nosem. Po chwili poczułam jak splata nasze dłonie razem. Co ten facet sobie wyobraża?! Popatrzyłam na niego groźnym wzrokiem. Nic z tym nie zrobił, poza mocniejszym uściskiem. Cicho westchnęłam. Nie miałam siły, aby się z nim sprzeczać.
Chodzimy już dobre trzy godziny, a cisza między nami jest nie do zniesienia. Szatyn prowadzi mnie w różnych kierunkach. Raz w prawo, raz w lewo. Raz na zachód, raz na wschód, czy tam północ bądź południe.
Po kilku minutach znajdowaliśmy się pod jakimś drogim sklepem. Popatrzyła w górę, D&G. Po co On mnie tu przyciągnął?
- Rozmiar i kolor, mów. - Powiedział sucho. - Teraz. - Popatrzyłam na niego zdziwiona, a zarazem zła. No bo, po cholerę mnie zabrał tutaj? Cicho westchnęłam.
- Trzydzieści cztery, czarny. - Szepnęłam cicho patrząc na swoje dłonie. Swoją drogą przydałby mi się jakiś manicure. Gdyby chociaż byłoby mnie na niego stać. Westchnęłam. Pociągnął mnie za przedramię. Po chwili znajdowaliśmy się środku. Podszedł do lady, za która stała nienagannie ubrana blondynka. Z imiennika wiem, że na imię ma Hailie
- Dzień dobry, w czym mogę państwu pomóc? - Zapytała swoim cichym melancholijnym głosem. Popatrzyłam na Leóna, który właśnie w tej chwili zaczął dyktować blondynce potrzebne informacje. Cicho westchnęłam. Po krótkiej chwili otrzymałam trzy sukienki w kolorze czerni. Szatyn zaprowadził mnie do przymierzalni.
- Jak się przebierzesz wyjdź, jasne? - Niepewnie przytaknęłam.
- Trzy tysiące czterysta się należy. - Popatrzyłam na szatyna z szeroko otwartymi oczami. - Gotówką czy kartą? - León wyciągnął portfel, z którego wysunął czerwono-czarną kartę ze swoimi inicjałami. Podał ją blondynce, a następnie wbił pin. Z uśmiechem oddała mu jego własność oraz podała papierowa torbę z sukienką, która kupił mi León. On mi ją kupił, co to oznacza? Przecież my nie jesteśmy razem, a znamy się dopiero sześć dni.
Dziś mamy dwójeczkę. Powiem szczerze, że to opowiadanie pisze mi się najlepiej z wszystkich dotychczasowych. Chyba wiem czemu. Narracja. Jak dotąd pisałam wieloma osobami, a teraz skupiłam się na Violi, przez co lepiej umiem się wczuć w bohaterkę.
Zwiedzenie ojczyzny Austen jest moim odwiecznym marzeniem. Z opowiadań babci od strony ojca - która urodziła się w Birmingham - wiem, że Londyn jest magicznym miejscem. To właśnie tam poznała dziadka, to była jej pierwsza prawdziwa i szczera miłość, która trwa po dzień dzisiejszy. Chciałabym zakochać się w jakimś mężczyźnie tak samo jak mama mojego ojca. Żyć z nim do końca swoich dni. Mieć dzieci, dwójkę. Chłopca i dziewczynkę.
Po raz kolejny tego tygodnia poczułam uderzenie ciała o ciało. Moja książka wyleciała mi z rąk i upadła na ziemię. Schyliłam się, aby ją podnieść. Jednakże nie zrobiłam tego sama. Po drugiej stronie. Podniosłam wzrok.
- Znów się spotykamy, panno Castillo. - Ujrzałam Ten olśniewający uśmiech szatyna o szmaragdowych oczach. Zarumieniłam się na słowa wypowiedziane z jego ust. - Co Pani, panno Castillo robi w Seattle dwieście sześćdziesiąt kilometrów od Vancouver? - Zapytał z lekką nutką ironi w głosie. Wyrwałam mu rzecz z dłoni i szybko wrzuciłam do torebki, która jest przewieszona przez moje ramie. - Uzyskam odpowiedź? - Pytał zirytowany. Cicho westchnęłam.
- Przyjechałam wybrać sukienkę na zakończenie, ale jak widać, zamiast niej kupiłam książkę. - Lekko się speszyłam. Sama nie wiem czemu. Może to On na mnie tak działa? Nie, Violetta to nie mężczyzna dla Ciebie. - A Ty? - Znów te przeszywające spojrzenie. Jego kącik ust poszedł lekko do góry.
- Mieszkam i pracuje. - Skwitował ze śmiechem. - W końcu tutaj znajduje się siedziba mojej firmy. - Wskazał na wieżowiec pod drugiej stronie ulicy, tuż za parkiem w którym jesteśmy. - Jak już tu jesteś może się przejdziemy? - Zapytał chłodnym głosem. Co z tym człowiekiem jest? Raz inny, drugi raz inny, rozumiem ciężkie dni, no, ale, że zmiana co kilka minut? - To jak? - Kolejna wypowiedź i kolejna strona Verdasa. Co z nim jest? Nie rozumiem Go, jest taki tajemniczy.
- Chętnie. - Burknęłam pod nosem. Po chwili poczułam jak splata nasze dłonie razem. Co ten facet sobie wyobraża?! Popatrzyłam na niego groźnym wzrokiem. Nic z tym nie zrobił, poza mocniejszym uściskiem. Cicho westchnęłam. Nie miałam siły, aby się z nim sprzeczać.
Chodzimy już dobre trzy godziny, a cisza między nami jest nie do zniesienia. Szatyn prowadzi mnie w różnych kierunkach. Raz w prawo, raz w lewo. Raz na zachód, raz na wschód, czy tam północ bądź południe.
Po kilku minutach znajdowaliśmy się pod jakimś drogim sklepem. Popatrzyła w górę, D&G. Po co On mnie tu przyciągnął?
- Rozmiar i kolor, mów. - Powiedział sucho. - Teraz. - Popatrzyłam na niego zdziwiona, a zarazem zła. No bo, po cholerę mnie zabrał tutaj? Cicho westchnęłam.
- Trzydzieści cztery, czarny. - Szepnęłam cicho patrząc na swoje dłonie. Swoją drogą przydałby mi się jakiś manicure. Gdyby chociaż byłoby mnie na niego stać. Westchnęłam. Pociągnął mnie za przedramię. Po chwili znajdowaliśmy się środku. Podszedł do lady, za która stała nienagannie ubrana blondynka. Z imiennika wiem, że na imię ma Hailie
- Dzień dobry, w czym mogę państwu pomóc? - Zapytała swoim cichym melancholijnym głosem. Popatrzyłam na Leóna, który właśnie w tej chwili zaczął dyktować blondynce potrzebne informacje. Cicho westchnęłam. Po krótkiej chwili otrzymałam trzy sukienki w kolorze czerni. Szatyn zaprowadził mnie do przymierzalni.
- Jak się przebierzesz wyjdź, jasne? - Niepewnie przytaknęłam.
- Trzy tysiące czterysta się należy. - Popatrzyłam na szatyna z szeroko otwartymi oczami. - Gotówką czy kartą? - León wyciągnął portfel, z którego wysunął czerwono-czarną kartę ze swoimi inicjałami. Podał ją blondynce, a następnie wbił pin. Z uśmiechem oddała mu jego własność oraz podała papierowa torbę z sukienką, która kupił mi León. On mi ją kupił, co to oznacza? Przecież my nie jesteśmy razem, a znamy się dopiero sześć dni.
**//**
Dziś mamy dwójeczkę. Powiem szczerze, że to opowiadanie pisze mi się najlepiej z wszystkich dotychczasowych. Chyba wiem czemu. Narracja. Jak dotąd pisałam wieloma osobami, a teraz skupiłam się na Violi, przez co lepiej umiem się wczuć w bohaterkę.
IM WIĘCEJ KOMENTARZY, SZYBCIEJ NEXT!
Zajmuję :*
OdpowiedzUsuńxAdusiax
ach, ten Leoś :)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział :)
Czekam na next xd
Zajmuje
OdpowiedzUsuńKaja Verdas
Świetne!!!! <3 czekam na next :3
OdpowiedzUsuńZajebisty czekam na next
OdpowiedzUsuńMasz talent :)
OdpowiedzUsuńkiedy możemy spodziewać się next'a ??
Cudo <3
OdpowiedzUsuńLeon kupił sukienkę mmmm... :3
czekam na next ;*
www.leonviolettayfranymarcoo.blogspot.com <------ Zapraszam do mnie ;*
Wow,... świetny.. <3
OdpowiedzUsuńLeoś <3
Te opowiadanie jest najlepsze <333
Natalia Verdas
super rozdział
OdpowiedzUsuńczekam na następny
pozdrawiam Olivia :)
Supcio rozdział.
OdpowiedzUsuńLeon się zakochał Leon się zakochał i to w Violi. A Violetta nie wie o co chodzi.
Taka droga sukienka? Zazdrość mnie zżera.
Czekam na nexta.
Weny życzę ♧
Buziaki :-*
PS. Sorry że nie komentowałam.
PS2. Sorry za taki beznadziejny kom
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńBoski !
OdpowiedzUsuńO Leoś kupił jej sukienkę :) Musi byc piekna. Zdziwiło mnie jak szli za rękę :D Już czekam na następny rozdział !
Pozdrawiam ;***
Bardzo mi się spodobał. I León kupił jej sukienkę O.o. Ciekawe, jak zareaguje na to Violetta. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♥
BGF ;3
No przecież się wkurzyła :)
UsuńCudowny! Leoś kupił jej sukienkę ^^
OdpowiedzUsuńNiech Viola siedzi cicho i się cieszy ;D
Czekam na next ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZajmuje :) :) :) i czekam na nexta!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper z niecierpliwością czekam na next :)
OdpowiedzUsuńZajmuję <3
OdpowiedzUsuńJeju genialny! ^.^
UsuńJak zawsze! Uwielbiam twoje opowiadanie, ogólnie wszystko co napiszesz.
Czytam Cię od początku ale dopiero dziś założyłam konto.
W końcu będę na bieżąco z nowymi rozdziałami.
Czekam na kolejny cudowny next.
Mili
Extra rozdział <3 czekam na nexta ;D
OdpowiedzUsuńBoski ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
gentelman Leon
OdpowiedzUsuńUuuuuu. Słodki Leoś <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Nie mogę doczeka. Sie nexta.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńLeon no , no no ! co za nieprzewidywalny człowiek !
Hah czekam na reakcję Vilu :)
Miło słyszeć , że dobrze pisze Ci się to opowiadanie :)
Kocham to opowiadanie a są tylko 2 rozdziały czekam na 3
OdpowiedzUsuńAaaaaa świetne! !!!
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńfajnie, że dobrze ci się piszę to opowiadanie ;)
Czekam z niecierpliwością na nexta :*
Ada Verdas
Śmiałam się jak głupi przy sytuacji w sklepie. Nie wiem czemu, ale zażenowanie Violetty, które czuć było na kilometr po prostu mnie rozśmieszyło. Ona była taka opanowana. Ja bym wybiegła z tego sklepu i marzyła o tym, by zapaść się od ziemię :)
OdpowiedzUsuńŚwietne!! <3
OdpowiedzUsuńSytuacja w sklepie hahaha to było niezłe ;D
Czekam na next ;*
Ooooo! To coś musi znaczyć! Chwycił za rękę i kupił drogą sukienkę! :D
OdpowiedzUsuńRozdział super i przepraszam, że krótko, ale jestem zmęczona po całym dniu, bo wyjechałam i teraz czytałam dopiero ;)
Maddy
cudny rozdział ! ;**
OdpowiedzUsuńczekam na nexta!! ;**
Super <33
OdpowiedzUsuńLeon kupił Vilu sukienke :3
Czekam na nexta !
Genialny ;) czekam na next ; (
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńLeeoś co ty w ciąży jesteś .? :D
Ale on tajemniczyy jeest :oo
Z niecierpliwością czekam na next <3
Cudo !!
OdpowiedzUsuńCzekam na next ! ~ Julka ♥
idealnie!
OdpowiedzUsuńLeon to mąż Miśka!
OdpowiedzUsuńCudo <33
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Leon w tym opowiadaniu
W ogóle gratki za tak wspaniały pomysł na opowiadanie.
Weny życze :*
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńCzy będzie dużo seksu? Bo czytałam książkę i tam piepszyli sie równo...
OdpowiedzUsuńNie mam na celu zrobienia z opowiadania byle erotyka, bądźmy szczerzy. Nie ZAMIERZAM wprowadzać do każdełu rozdziału secn łóżkowych, tak jak zrobiła to P.James.. Tak wiem, w książce tak było, ale tak jak napisałam, nie będę pisać scen erotycznych w każdym rozdziale, jak już to raz na 7-8 rozdziałow. W końcu życie to nie sam seks, prawda? Poza tym, jak już pisałam NIE WSZYSTKO jest z książki, tylko jakieś 10% czy 20%, bo na resztę sama ma pomysł i nie mam zamiaru, pisać słowo w słowa.
UsuńTo fajnie, bo ja także podzielam zdanie, iż życie to nie sam seks :D
UsuńŚwietne, czyta sie niesamowicie! Masz talent! Z niecierpliwością czekam na next ; )
OdpowiedzUsuńproszę pisz jak najszybciej nexta bo cholernie nie mogę sie doczekać
OdpowiedzUsuńkocham twoje opowiadanie
Zajmuję ;D
OdpowiedzUsuń"Popatrzyłam na szatyna z otwartymi oczami. " Ej a można na kogos popatrzyc z zamknietymi oczami? xD hihi dobra jestes kocham to opowiadanie :) najlepsze <333
OdpowiedzUsuńpaula ;*
Wspaniałe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńJestem w szoku!
Chociaż czasem znajda się błędy językowe, np. to o otwartych oczach, o czym wspomniał anonim. Mimo tego, brawo!
Chcę kolejny rozdział, kiedy będzie?
Buziaki,
Zuzka
Wpadnij do mnie: http://violetta-story.blogspot.com
Umknęło mi tam "szeroko", już poprawiam. Dziś/jutro :)
UsuńNominuję cię do LBA. Więcej szczegółów na moim blogu http://violetta-something-real.blogspot.com/ w zakładce LBA.
OdpowiedzUsuńcałuję,
Cathy